Caldas da Rainha - Miasto pełne życzliwości i płytek ceramicznych. Tak można by ująć to miejsce.
Pierwszy raz jestem w Portugali, więc nie wiem, czy to faktyczna cecha tego kraju, czy tylko okolic Caldas. Ludzie tutaj, są wiecznie weseli i uśmiechnięci, witają się z każdym i emanują życzliwością. Może i jest to małe miasto, ale i tak zadziwia fakt jak wielu z nich zna się miedzy sobą. Przechodząc ulicą można spostrzec jak witają się w sklepach czy restauracjach, albo trąbią na znajomych z samochodów by się zeń przywitać.
Mimo trudności z językiem, mogę się z łatwością dogadać – niekiedy nawet łatwiej i przyjemniej niż we własnym kraju! Sprzedawcy chętnie pomagają, ale nie są natrętni, tak jak to bywa w Polsce.
Jedną z najbardziej szokujących mnie rzeczy, do której wciąż nie mogę się przyzwyczaić, jest zachowanie kierowców. Polak widząc pieszego zbliżającego się do pasów, przyspiesza. Robi wszystko byle nie musieć się zatrzymywać. Portugalczycy, widząc, że ktokolwiek choćby zbliża się do pasów, nawet jeśli mogli by spokojnie przejechać i to nawet kilka razy – zatrzymują się. Robią to zawsze. Nawet gdy zatrzymasz się przed zebrą, oni czekają aż przejdziesz.
Zresztą, jest tu jak gdyby mniejszy ruch. Albo raczej – spokojniejszy, bo samochodów przecież jest sporo.
Ceramika.
Drugie imię tego miasta. Być może za sprawą CENCAL'u, być może nie, nie wiem.
Płytki ceramiczne zdobią przynajmniej co trzeci dom, pełno jest też tych sławnych, portugalskich azulejo. Wygląda to cudownie. Tworzy specyficzny urok tego miejsca. Co więcej, każdy dom jest inny. Każdy ma inne płytki, lub kolor farby. Są też różnej wysokości, mają różne drzwi.... Jedyną wspólną cechą, jest zawsze taki sam dach, o ceglanej barwie.
Ulice są wąskie i niekiedy strome. To także tworzy klimat Portugalii.
Latają tu gołębie. Sporo z nich jest śnieżno-białych, lub brązowawych. Widziałam jednego kota, jest tez trochę psów. Mimo to, zwierząt, wydaje mi się, jest tutaj niewiele…. Ah, zapomniałam o rybkach i żółwiu w fontannie CENCAL'u : )
Kolejną chwalącą się rzeczą, którą zauważyłam przez swoje ekologiczne zapędy, jest to, że Portugalczycy segregują odpady. Sporo z miejskich koszy, mimo, że nie są przecież zbyt duże, jest przedzielona na trzy typy odpadów. Co więcej, służby sprzątające też tutaj nie próżnują.
Na jednym z placów Caldas jest targ. Trwa tylko do południa. Sprzedaje się tam… świeże owoce, warzywa, nasiona, orzechy i inne płody rolne (Babcia byłaby bardzo zadowolona). No i jest tam o wiele taniej niż w sklepach, a do tego ma to bardzo swojski klimat.
Jeśli mowa o zabytkach, bo przecież nie mogli byśmy ich ominąć…
Szpital termalny. Coś w rodzaju obecnych sanatoriów, opierających się na termalnych źródłach ze zdrowotną wodą. To właśnie wokół tego kompleksu tak naprawdę wyrosło miasto. Szpital został wybudowany z woli królowej. Sama nazwa miasta, Caldas da Rainha, ma zdaje się tłumaczenie, które oznacza mniej więcej tyle co „źródła królowej" czy „…dla królowej" albo „…od królowej". Nie wiem, nie za dobrze znam angielski, a byłam zajęta zatykaniem nosa… Tak, zatykaniem nosa, bo tamtejsza woda charakteryzuje się dużą zawartością siarki i odorem nadpsutych jajek…. Gorzej niż „Vajciowna" woda ze Słowacji.
Zaraz obok szpitala jest także - kto by się spodziewał - kościół. Zdobiony jest oczywiście ceramicznymi płytkami : ). Część dekoracji pochodzi z XVII wieku, a reszta… nie wiem
. Zapomniałam.
Z tymi dwoma, najstarszymi w Caldas, budynkami sąsiaduje park, a w nim muzeum słynnego (pochodzącego z tegoż miasta) malarza, Malhoa .
Trochę ciekawostek.Okazuje się, ku memu wielkiemu zdziwieniu, że w Portugali, alkohol jest legalny od 16 roku życia…. A ja się zastanawiałam jakim cudem dziewczyny z uśmiechem na twarzy kupują wina, a sprzedawcy na to nic… cóż, co kraj to obyczaj. ( nie, nie przywiozę ci porto, Kati xD )
Pierwszą istota jaka przywitała się ze mną, bez wyraźnego powodu i nie znając mnie, okazała się…. papuga. : D Prześliczna, duża Ara, w sklepie zoologicznym. Powiedziała mi cześć! To jej chrypliwe „Ola!" dało mi więcej radości niż cokolwiek innego – i to jest dowód na to że małe rzeczy cieszą najbardziej.
Pierwszy raz widziałam coś tak cudownego, jak mały sklepowy koszyk, na kółkach i z wyciąganą rączką, jak walizka…. Ten kto to wprowadził do życia zasługuje na nobla.
Tutaj w sklepie z chińszczyzną jestem w stanie znaleźć to, czego w Polsce szukałam miesiącami w specjalistycznych sklepach…. Np., czarną taśmę zbrojoną.
Ostrzegano mnie wcześniej, ale nie sadziłam że ma to aż taki wymiar…. Na każdym kroku, w każdym sklepie z pamiątkami, drobiazgami i dziwactwami… Całe mnóstwo…. Wykonanych z różnych materiałów, we wszelkich wielkościach i kształtach…. PENISY. xD Dmuchane, plastikowe, ceramiczne, drewniane, metalowe, szklane…. A do tego wszelkie pochodne akcesoria, jak skarpetki na przyrodzenie… poważnie…. Robione na drutach, z motywem koguta, węża i jeszcze czegoś… nie pamiętam już czego. Albo pięciometrowy, dmuchany, a zaraz obok kondom definitywnie też na pięciometrowego… Oni chyba sobie tym coś rekompensują…
Jak już o facetach mówimy…. Hmm… No, może nie wszyscy, ale jest trochę przystojniaków. Gorzej z kobietami. Te nie są najpiękniejsze, ale też się zdarza jakaś zgrabniejsza.
Generalnie nie widziałam tu nikogo otyłego. Może nie wszyscy są szczupli, ale nie ma tu ludzi otyłych. Śmiałam się już, że to te generalnie wąskie drzwi obligują do trzymania linii.. hehe…